A może trochę jednak o tym. XXI wiek to kultura obrazkowa. Obrazki to telewizja, niech nawet internetowa i niech nawet kablowa. Wspomagane radiem w samochodzie. W ciągu dnia jeżdżac autem, włączając tv, przeglądając wiadomości w sieci oglądamy zyliardy reklam. W tych reklamach są komunikaty, które definiują, zapadają, określają, stygmatyzują, itd.
Nawet jeżeli jest się super macho (to nie ja), trudno sobie kobiet nie obrzydzić, jeżeli chcę, czy nie, w prime timie czyli podczas tv-dinners jest się zmuszonym pooglądać sobie filmiki, które zarysowują taki z grubsza wizerunek kobiety 2013 i problemów ją definiujących
Nie trzyma moczu. Ma zgagę. Matowe, zmęczone i zniszczone włosy i oczywiście moją ulubioną - grzybicę pochwy. Choroby przewodu moczowego sposwodowane współzyciem. Zaparcia. Opryszczkę, którą zakleja plastrem i leci się całować.
Powyższe przypadłości a w zasadzie nieodłączne cechy współczesnej kobiety są przedstawiane kontekstualnie, czyli np. tak: czy wiesz, że współżycie seksualne może być źródłem zakażeń, podrażnień, itd. Innymi słowy przekaz do kobiety jest taki: nie bzykaj się bo będzie szczypało. Do facetów: ona na pewno ma grzybicę, upławy i jeszcze się zsika.
Organizacje kobiece i feministyczne aktywistki protestują przeciw uprzedmiotawianiu kobiet w reklamie, że np. one są zawsze głupsze a oni mądrzejsi. Oni się znają a one głupio zadziwione zachwycają jaki to on hoho mądry. Nie mam nic przeciwko. NIech z tym walczą. Mnie też się nie podoba. Ale czy moglyby coś zrobić aby rzadziej pokazywano mi te z chorobami? Czy można coś z tym zrobić?
A potem się dziwią, że chłopa trudno znaleźć ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz