środa, 31 lipca 2013

Samobój c.d.

Przyznaję, że pisząc tekst Samobój zapomniałem przewidzieć jedno: musiał się pojawić "polski Messi" albo inny "polski" ktoś. Polskim Beckhamem i Victorią byli podobno Majdan i Doda. Polskim Bradem Pittem jest jak wiadomo Maciej Zakościelny. W Ameryce jest popularne powiedzenie o Angelinie Jolie, że to taka amerykańska Agnieszka Orzechowska - taki już zupełnie nikt. Tym razem okazało się, że mamy "polskiego Guardiolę" a jest nim ... Tadadam, tadadam .... Trener drużyny środka tabeli 69 ligi świata Michał Probierz .... Taka Agnieszka Orzechowska i Majdan w jednym. Podobny do Guardioli tym, że ma podobne zakola i podobnie się nie goli. I jak tu nie kochać naszych żurnalistów ? 

wtorek, 30 lipca 2013

Samobój

(Tekst przeniesiony z poprzedniego bloga) 

Kąteml ucha uslyszałem, że w telewizji leci specjalne wydanie wiadomości, bodajże na tvp3 - odruchowo zawróciłem w stronę salonu aby dowiedzieć się co ważnego dla losów świata, a niechby tylko najbliższej okolicy wydarzyło się, że aż wydanie specjalne było konieczne. Do tej pory bywały to śmierć papieża, katastrofa w Smoleńsku, czy inne takie. Tym razem przyczyna byla porównywalnie poważna, nie mogłem uwierzyć, a nie było komu mnie uszczypnąć - wydanie specjalne z powodu ... odwołania przyjazdy drużyny FC Barcelona do Gdańska na mecz o pietruszkę z polskim ligowym średniakiem. Dzielni żurnaliści zobili oto kolejny krok w stronę samozagłady - mało kto poważnie traktuje doniesienia prasowe bo większość serwisów informacyjnych doskonale sobie radzi bez informacji ważnych, obywając się wspaniale MamąMałejMadzi czy byłą żoną bylego ministra wynoszacą futra z amerykańskich sklepów i program się dopina, ale to jest jednak nowa jakość - wydanie specjalne.
Nikt nie opowiedział im o przypadku pastuszka i wilków? Jeżeli specjalne jest teraz to co będzie jak spadnie meteor i zmiecie pół miasta?

Żenująca jest waga przywiązywana do tego wydarzenia, chociaż jakaś logika w tym jest - żenujące było już samo to, że ktoś taki pomysł klepnął. Nie "wpadł" ale właśnie klepnął. Ten co wpadł główkował dobrze - wyjdzie nie wyjdzie a kasa wpadnie, bo przecież ktoś komus, za ten ogromn pracy włożonej w projekt zapłacił - o to jestem spokojny. Ale, że ktoś wyżej - nie wiem: miasto? PZPN? to klepnął a piały z zachwytów to już żenada. 

Do tej pory pomysł na polską pilkę budowany był na wyglądzie. Wszystko w polskiej piłce wygląda do zludzenia tak samo jak w piłce wloskiej, hiszpańskiej i niemieckiej. Piłkarze są stosownie nażelowani, drogo ubrani, często zdarzają się przystojni (w końcu jak się ma 23 lata i zajmuje samym sportem nie jest trudno dobrze wyglądać) jeżdżą sportowymi autami i udzielają wywiadów operując tymi samymi określeniami co ich zagraniczni koledzy. Identyczne z zagranicznymi są studia telewizyjne, w których na tle technicznych fajerwerków bliźniaczo podobnie nażelowani "dziennikarze" prowadzą razem z "ekspertami" analizy wyrafinowanych zagrań. Wszystko jest tak samo z wyjątkiem gry w piłkę, bo tej umiejętności jak wiadomo nasi jescze nie posiedli. Polska piłka to jedno wielkie nic i właśnie od tego nic są eksperci, za omawianie tego nic biorą kasę prowadzący, dla tego nic udają orgastyczne zachwytu komentując zagrania, które w noralnym świecie starczają na ligę powiatową. Ile można jednak kisić się we własnym sosie? I tu pojawia się trudność. O ile na krajowym podwórku można poudawać wszystko, to pech chce, że rozgrywki międzynarodowe zakreślone są w konkretne ramy gry na prawdę a nie na niby. Naszych tam nie wpuszczają, bo liczy się ilość strzelonych bramek a nie żelu wtartego w łepetynę. Od czego jednak pomysłowość impresario, który wpada na pomysł genialny w swej prostocie. Jak różnica czy to na prawdę, czy na niby? Nieważne, że o pietruszkę. Można przecież to przedstawić z pomocą walczących o kasę na własny żel "dziennikarzy" jako wydarzenie sportowe par excellence i jedziemy. 

Te zaloty do drużyn z prawdziwego zdarzenia przypominają niestety przypadek żebraka, który ocenia swoje szanse na ślub z księżniczką na 50% bo ... on się już zdecydował. Nawet nie chodzi o to czy przyjadą czy nie, chociaż dla każdego trzeźwo myślacego (ale nie dla ekspertów ze studiów telewizyjnych) jest jasne, że motywacja przyjazdu Barcelony do Gdańska jest żadna i cud objawienia na Amber-murawie może nastąpić tylko przy splocie okoliczności o wspólnym mianowniku "jak akurat nie będziemy mieli nic do roboty to wpadniemy". Niechby nawet przyjechali - to przecież nie po to aby w piłkę grać. Nie będzie hiszpan czy inny internacjonał swojej wartej zyliard nogi wkładał pod rzeźnicki wślizg naszego orła ekstraklasy. Pobiegają, kopną, pewnie z tego wyszłoby minimalne zwycięstwo, może nawet remis po którym pdalyby obowiązkowe pochwały o "potencjale polskiej piłki", zasygnalizowane wcześniej na przedmeczowej konferencji kurtuazyjnym zapewnieniem, że "nie lekceważymy rywala". Na obu konferencjach - tej przed i tej po, padałyby te same od lat pytania zakompleksionych, ubogich kuzynów - "co sądzicie o polskiej piłce", na które padłyby te same odpowiedzi, że znają Lewandowskiego i że jest dobry, co w zupełności ukontentowaloby głodnych sukcesu. Niewykluczone, że z wyżyn dziennikarskiego profesjonalizmu padłoby pytanie "a jak oceniacie murawę i jak wam się podoba stadion" na co zażenowany bezsensem tego pytania (bo soanie i koszenie trawy to nigdzie nie jest żadna rocket science) uprzejmy Gość, parskając śmiechem  odpowiedziałby, że ok. I z tych trzech desek ratunku zostalaby zbita tratwa ratunkowa dobrego sampoczucia polskiej piłki - tytuly krzyczałyby same: hiszpanie wysoko ocenili jakość murawy! Uznanie dla Lewandowskiego! Gratulacje dla postawy piłkarzy Lechii! I byłby sukces. Nic nie byloby na poważnie, nic na prawdę, pełne jaja i zero poczucia obciachu - tylnymi drzwiami (pozornie i na chwilę) polska piłka weszlaby na salony. 

NIestety nie wyszło, ale za to po raz kolejny wyszlo z worka szydło naszych zenujących kompleksów. 
Poseł Hofman na twitterze po rejtanowsku rozdziera szaty, dramatycznie pytajac "jak ja to dziecku wytlumaczę, że znowu Polak zostal upokorzony o Ojczyzna jak dziki kraj potraktowana?" W odpowiedzi cisza. Posłowi Hofmanowi do głowy nie przychodzi, że idiotow to ze siebie robimy na własne życzenie. Jeżeli poseł Hofman zaproponuje ksieznej Kate porzucenie meza i związanie się posłem Hofmanem, a ta odmówi to musi się nawet w głowie posła Hofmana pojawić światełko, czy to na pewno ona jest winna braku konslumpcji tego matrymonilanego pomysłu. Ale poseł widać Małego Księcia nie czytał, bo tam przecież krół wytłumaczył, że nie należy ministrom wydawać poleceń niemożliwych do spełnienia.

Ale może się czepiam. Może to jakiś pomysł jest. W obu aspektach. I zapowiedzieć można takie zderzenie światów dobrze. I na odwołaniu też zarobić. Ktoś zaliczkę stadionowi zapłacił, plakaty się wydrukowało, agencja wzięłą kasę za reklamę. Hotel zaliczkę wziąl, itd. Za bilety mają niby zwracać, ale na pewno 30% tych co kupili machnie ręką i nie będzie jechać po zwrot, który na pewno będzie sprawnie zorganizowany - między 7 a 7.30 w każdy drugi czwartek miesiąca, po przedstawieniu paragon drukowanego na szybko blaknącym papierze.

Ostap Bender (czytelniku wygoogluj sobie) prawie zorganizowal Międzyplanetarny Turniej Szachowy w Wasiukach. Pułkownik Scheisskopf w Paragrafie 22 (drogi czytelniku ... idem) w pełni zadowolił się możliwością organizowania defilad, które potem sam odwoływał. 

Teatr możliwości widzę ogromny. Panel pięciu noblistów z fizyki z MIT i kadry profesorskiej wyższej szkoły czegoś tam w Siedlcach.
De Niro, Pitt, Depp i Jolie potwierdzają swój udział w mega produkcji Mariusza Pujszo.
Czołowi zjazdowcy na nartach zjeżdżają się na górkę w Bełchatowie, albo niech tam ... szczęśliwicką w Warszawie.
Dolce Gabbana przenoszą centrum wzornictwa do Pabianic. 

Ile wydań specjalnych można by potem puścic.
  
Wydanie specjalne ... Podobno jeszcze w roku 1938 zdarzało się na falach radia BBC, że o godzinie nadawania wiadomości speaker informował sluchaczy - "drodzy słuchacze, dzisiaj nie mamy żadnych wiadomości. W związku z tym nadajemy muzykę." Dzisiaj wiadomości muszą być bo czas reklamowy sprzedany, a kto wie - może wydanie specjlalne to podwójna korzyść - więcej widzów (na mnie przez minutę zadzialalo) i niższe koszty bo przecież  telefony na wizji do Tomaszewskiego czy innego Majdana nie kosztują.

Patrioci na start

(tekst przeniesiony z poprzedniego bloga)

Wyobraź sobie, że mieszkasz lub pracujesz wśród ludzi, z którymi Twoje relacje były nienajlepsze a teraz powinno Ci zależeć aby się poprawiły. To znaczy masz ich nadal za wyjątkowe szuje, palantów i dupków - wiadomo, że oni to do pięt Ci nie dorastają ale wszytskie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że rozsądniej jest przestać z nimi drzeć koty, bo poprawne relacje, nawet bez wielkiej miłości, ale w imię interesu i świętego spokoju mogą Ci się opłacić. Deklarujesz zatem chęć porozumienia, no ale nie tak od razu hop siup - gódźmy się, jednajmy, ale na gruncie "prawdy". Tak już bowiem masz, że uważasz, że tylko na prawdzie dotyczącej przeszłości da się budować, a Twoi dotychczasowi adwersarze, z którymi teraz pokój zawrzeć by należało nie powinni mieć przecież nic przeciwko temu aby tę prawdę wyciągnąć, naświetlić i wspólnie się w niej pławić jak w krynicy wartości moralnych ponadczasowych i świętych. Prawda była taka, że dziadek jednego z kolegów był alfonsem, babcia prostytutką, obie te okoliczności potępiasz moralnie, tym mocniej, że ten jego dziadek jeszcze Twoją rodzinę oszukał na pieniądze. 70 lat temu ale zawsze. Tatuś drugiego sąsiada został natomiast skazany za morderstwo - ot siekierą zarąbał jubilera (zbiegiem okoliczności Twojego wuja) złapali go osądzili, minęło 50 lat ale fakty są faktami. Jako, że w Twojej rodzinie nie było nigdy przenigdy prrzypadków aby kogoś zarąbać, okraść, o cudzołóstwie, stręczycielstwie i innych obrzydliwych grzechach nawet nie wspominając słusznie odczuwasz wyższość moralną nad sąsiadami. No niby wiadomo, że to nie oni, tylko ich przodkowie ale DNA to same. Wyciągasz zatem do nich dłoń i powiadasz: gódźmy się Hans i Mykoła (akurat takie imiona noszą sąsiedzi) ale nazwijmy rzeczy po imieniu, że Twój stary meine liebe Hans to był sukinsyn, a ci Twoi dziadkowie Mykoła to dopiero moralne dno. Oni trochę się krzywią , bo prawda prawdą ale już im to powiedziałeś sto razy, Twóją opinię na ten temat znają i nieśmiało sugerują, że już ubolewali, że za grzechy dziadka żałują ale niewiele z tym już mogą więcej zrobić. Ty oczywiście z satysfakcją przyjmujesz te ich ubolewania, ale to w końcu żadna łaska, bo należą Ci się jak psu zupa i jak tylko oni na chwilę nabiorą prrzekonania, że może już teraz lepiej spojrzeć przed siebie a nie do tyłu, niedoczekanie szubrawców - przy najbliższej okazji orbi et urbi ogłosisz, że to kurwy, złodzieje i mordercy, no bo przecież prawda ponad wszystko. Twoją uzasadnioną niechęć utwierdza fakt, ż te bydlaki nie chcą się coś godzić. Ciągle kwaśne miny mają a przecież Ty im nic złego  nie robisz, kalumniami nie obrzucasz - czystą kryniczną prawdę serwujesz, udokumentowaną, nic tylko na niej budować. Ich śmiechu warte argumenty, że ile razy można wysłuchiwać, że dziadek był alfonsem a tatuś mordercą nijak nie mogą sprostać Twoim kryształowym standardom moralnym.  Z resztą racja jest tylko i wyłącznie po Twojej stronie, oni jakieś tam swoje argumenty mają, no może Hans nie do końca, ale też on się nie stawia, natomiast Mykoła twierdzi, że co prawda Tatuś nie zachował się ładnie, ale że wcześniej tak mu się jakoś zapamiętało, że Twoi dziadusiowie jego dziadusiów przez pięćset lat po mordach tłukli ale to bzdury. Prawda jest jedna i Twoja. To potworne, że jesteś otoczony przez samych szubrawców, którzy upierają się, że i oni mają prawo do swojej wersji. Nawet taki Olgirdas, co w oficynie po prawej, dwa piętra nad Mykołą mieszka też nijakiej wdzięczności nie czuje do Twojej rodziny, że go cywilizowała przez 500 lat, a wręcz odwrotnie - twierdzi głupiek, że odbierała mu tożsamość. Ten pod nim, Oleś jeszcze gorszy, ale szkoda gadać. Sami podli sąsiedzi Ci się dostali. Taki los. Nawet ten Zdenek z sutereny pod Tobą czepia się, że a to mu cały ogródek działkowy gąsienicami rozjechałeś w 68 a to przecież nie Ty tylko inni ci kazali, a to wypomina głupek, że pięćdziesiąt lat wcześniej akurat z dziadkiem Hansa, Twój dziaduś wytłukł mu szyby w oknach. Sąsiad z drugiej klatki Siergiej ... Byłoby może fajnie gdyby od Ciebie więcej mleka, mięsa i jabłek kupił, więc go zachęcasz jak umiesz zwracając się doń uprzejmie jak umiesz mój ty morderczuniu kochany ...a ten się czepia. 
Ale zapomnijmy o tym. Pogódźmy się ale pod warunkiem, że Wy macie do mnie z szacunkiem, a ja będę do was "perwychuje" i mogę tak aż mi się nie znudzi. Zgadzacie się? Nie? Dziwne.

No to mamy kolejne wyścigi "kto większym patriotą jest". Wołyński mord. Wołyńska zbrodnia. Wołyńskie ludobójstwo. Krajobraz informacyjny, który nas otacza to w zależności od matematycznych okoliczności rocznicowych to Katyń, Smoleńsk, Wołyń, wrzesień 39, Warszawa 44. Wieczna martyrologia. Ciągły potok krwi. Kiedy w Rosji urządzają święto wokół rocznicy wygania Polaków z Kremla to jest "prowokacyjne i antypolskie" .Kiedy my z uwielbieniem się kąpiemy we krwi utaczanej nam przez Wszystkich naokoło to jest ok.
Wydarzenia prawdziwe, potworne i niech będzie, że w 100 % spełniające kryteria ludobójstwa, ale w Polsce są przedtawiane nieodmiennie jako jednostkowa, niewytłmaczalna krzywda, bez refleksji, że był jakiś początek, ciąg zdarzeń i że druga strona ma swoją wersję, a w przypadku Ukraińców jest ona na przykład taka, że po 500 latach kolonizacji Polacy byli tam postrzegani jako wrogowie i tyle. Mieszkałem na Ukrainie kilka lat i ... ich ocena Polski Jagiellońskiej i tego co było po niej jest jasna - to był kolonializm, a Polacy byli okupantami. My mamy na ten temat inny pogląd , ale warto wiedzieć, ze oni mają swój. Ofiarami Wołynia byli niewinni cywile, w dodatku mieszkający tm "od zawsze" ... Ale tak niestety jest, że zwykli ludzie płacą za polityczne decyzje swoich władców, które mogły zapaść nawet kilkaset lat wcześniej. Ich okrutne losy zostały zapisane w niebie już w XVII wieku, od kiedy Polak na Ukrainie był już postrzegany jednoznacznie źle. Czy wybielam, usprawiedliwiam, zaprzeczam, neguję? Nic z tych rzeczy. Wszystko to było. Zamieść pod dywan się nie da. Ale właśnie dlatego żyjemy w wolnej Polsce, aby każdy czcił i kultywował po swojemu. Historycy i publicyści niech opisują i komentują przeszłość po swojemu. W kościołach niech się odbywają msze i modły. Ofiarom stawiajmy ze środków prywatnych, samorządowych, ze zbiórek społecznych pomniki. Każdy na imieninach u cioci może wypowiedzieć swoje zdanie. Ale czy naprawdę Państwo musi w imieniu "wszystkich", "całego Narodu"  pastwić się nad historią, onanizując się czy słowo ludobójstwo jest lepsze od zbrodnia? Co to za masochistyczna przyjemnosc , to nasze dążenie aby mieć naokoło samych nazwanych ludobójców. Niemcy za całokształt. Rosjanie za Katyń, Ukraińcy za Wołyń. I jak, o moi wspaniale durni politycy, chcecie żyć wśród tych liczbowo wielkich narodów, otoczeni 280 milionami ludzi, którym upierają się wmówić , ze w imie "prawdy" maja w nieskończoność łykac te nasze słuszne i prawdziwe ale przeciez im niemile przyszyte gęby? Jak chcecie z nimi handlować? Na Wołyniu podczas strasznej wojny, kiedy to wszyscy walczyli z wszystkimi, kiedy obudzono wszystkie mozliwe demony, Ukraińcy wymordowali 100.000 Polaków. My twierdzimy, ze bez powodu. Oni twierdza, ze w odwecie za wieki upokorzeń. Obie strony zostana przy swoim. Naprawde trzeba jeszcze jatrzyc?

Zdziwko moje poranne

(Tekst przeniesiony z poprzedniego,bloga) 

Jeżeli jesteś za PIS-em mam złe wiadomości: nie dowiozą tej przewagi do mety. Determinacja Prezesa aby wszystkich co mądrzejszych usunąć daje owoce ale głównie kwaśne. Wczoraj pan poseł Błaszczak wyraził opinię, że wizyta prezydenta Komorowskiego "nie miała sensu wobec nieobecności prezydenta Ukrainy". Aha. Poseł Błaszczak zakłada, że nikt już nie pamięta jak to inny prezydent udał się w dosyć podobnych okolicznościach, bo to i rocznica zbrodni (mordu, ludobójstwa) i celebra z mszą na mogiłach, pomimo, że niektórzy twierdzili, że jak z drugiej strony nie ma "ich" prezydenta to się nie liczy. Czy poseł Błaszczak nie rozumie, że podążanie drogą Kalego obraża inteligencję słuchacza a trwanie przy gombrowiczowskiej "nasza racja słuszniejsza" czyni z niego pośmiewisko? Nie rozumie. Dziwię się.

Prezes ma nie tylko słabych mówców, ale jeszcze gorszych doradców drugiego szeregu. Nie śmiem pomyśleć, że wszystkie wtopy piarowe wymyśla sobie sam, więc musi za nimi stać jakiś mózg na miarę co najmniej posła Błaszczaka. Była "ukryta opcja niemiecka". Było wskazywanie, które media są niemieckie - "pani redaktor zdaje się reprezentuje gazetę niemiecką?". Był dziadek z wehrmachtu. Jednym słowem Niemiec czycha, ale damy mu odpór. Drzemie jednak w Prezesie jakaś freudowska, ukryta fascynacja wrogiem, bo jak inaczej tłumaczyć twórcze rozwinięcie pomysłów, na które wpadali podstępni Teutoni 80 lat temu, czego do tej pory najjaśniejszym (nomen omen) przykładem były marsze z pochodniami, które normalnym ludziom kojarzą się z parteitagami w Norymberdze, a doradcom Prezesa nie. Widać też , że otoczeniu Prezesa podobają się mocni, męscy, ubrani polowo, zaznaczający swój równy krok żabkami (to takie blaszki przybite do butów) młodzi mężczyźni, którzy zręcznie nawiązują w estetyce swoich znaków do czerni, bieli i czerwieni swoich ideowych poprzedników. Ale to wszytko jak się okazuje było jedynie preludium do nowych skrzydlatych słów wypowiedzianych przez Prezesa wczoraj. Ni mniej ni więcej Pan Prezes (podkreślam: za namową doradców od PR, bo drżę na myśl, że mógł to sam wymyśleć) sformułował tezę, że .. "Polacy to naród panów i powinien się zachowywać i nosić po Pańsku, bo tak (jako Panów) postrzegają nas na wschodzie i zachodzie". Nic dodać , nic ująć. No może jeszcze nie rasa panów, ale naród też brzmi dobrze. Co za debil mu to podsunął? I już nawet nie dlatego, że skojarzenie z rasą panów jest oczywiste. Czy w sztabie prezesa nikt nie wie (pytanie niestety retoryczne), że określenie "polski pan" na wspomnianym wschodzie to de facto obraza, określenie pejoratywne, wyśmiewające domniemaną próżność, i w domyśle nieusprawiedliwione poczucie wyższości. A nazwanie się polskim panem w oczach Rosjan czy Ukraińców to dla życzliwych nam oznacza zażenowanie, dla obojętnych pobłażliwy śmiech, a dla wrogich nóż otwierający się w kieszeni. Dziwię się.



Facet podchodzący jak gdyby nigdy nic na odległość oddechu do prezydenta Komorowskiego postawił kropkę nad i w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Kiedy spadł samolot moim pierwszym uczuciem był wstyd: ja p....ę, jaki wstyd przed światem, że też właśnie nam muszą się przydarzać rzeczy, które potwierdzają nasz ukochany słowiański burdel. Znajomi lotnicy nie mieli wątpliwości od początku, że żadnej tajemnicy nie ma, wyjaśnienie jest oczywiste, co też udowodniono już tak do bólu, że nawet najwierniejsi wyznawcy zaczynają opuszczać zakon smoleński. Objaśnienie przyczyn właściwie, zawiera się w pigułce " w okresie dwóch lat przed katastrofą analogiczne sytuacje lądowania wbrew wskazaniom TAWS miało miejsce 125 razy".Okazuje się, że polscy dziarscy lotnicy, doglądani przez polskich dziarskich ministrów różnych opcji podejmowali przez lata próby unicestwienia swoich wysoko postawionych pasażerów, aż wreszcie im wyszło. Pamiętacie jak jeden zapomniał wcisnąć guzik odladzający śmigła helikoptera i zwalił się z Millerem? To już była próba generalna. Ale co ma z tym wspólnego Komorowski ubabrany jajkiem w Łucku? Okazuje się oto, że tak jak można wozić prezydenta samolotem bez przeglądu, lotnikami bez kwalifikacji (chociażby językowych), łamiąc wszystkie możliwe zasady rządzące bezpieczeństwem lotniczym, tak i można mieć służby ochrony, które nie chronią przed niczym. Dziwię się. 
Rację ma Komorowski mówiący aby nie przywiązywać nadmiernej wagi do incydentu w wymiarze międzynarodowym - to nie Ukraina i nie Ukraińcy zamachnęli się na niego jajkiem, tylko młodszy kuzyn Herostratesa - ot, sławy mołojeckiej zapragnął. Ale na użytek nasz, polski, wewnętrzny to co się wydarzyło to przecież horror. Okazuje się, że Błaszczak, Kaczyński i Brudziński mieli rację - polskie państwo nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa swojemu najwyższemu przedstawicielowi. Przecież jeżeli można podejść na dotyk z jajkiem, to można z wszystkim. Z nożem. Pistoletem. I niechby nie daj Bóg ten wariat był uzbrojony. Już widzę te nagłówki: Ukraińcy zamordowali Prezydenta. Oczywiśćie "na tej przeklętej ziemi". Nawet niech by na szczęście nie zginął, taki zamach oznaczałby powrót do zwierzęcej wrogości między Polską a Ukrainą na kolejne 100 lat. Byłoby nieważne, że to wariat zrobił. Wariat to on może być dopóki trzyma w ręku jajko, ale z nożem w ręku stałby się uosobieniemi ukraińskiego najonalizmu (dla nas), dla wielu sobie podobnych wariatów bohaterem (na Ukrainie) i ruszyłaby machina oskarżeń, komentarzy, itd.

Prezydent Komorowski ma takiego pecha, że jak raz skomentował (jako minister) zdolności polskich skrzydeł słowami "polski lotnik jak trzeba to i na drzwiach od stodoły poleci" to nam się zdarzył Mierosławiec i Smoleńsk. Jak skomentował gruzińskie przygody poprzednika "jaki prezydent taki zamach" to mu się jajko przytrafiło. Teraz ustami swoich rzeczników upiera się, że jest zadowolony ze współpracy z BOR-em. Niech sobie będzie. Ale my nie powinniśmy być. Nie Tusk i nie ruscy strącili samolot w Smoleńsku. Wystarczy nam nie przeszkadzać , sami sobie poradzimy. Gdyby coś się stało w Łucku, to nie Ukraińcy byliby winni ale nasze dzielne borowiki, które dopuszczają każdego chętnego aby sobie poklepał Rzeczpospolitą po ramieniu. Naród panów ... Zadziwiające. 

Jezu na rowerze

Lubię dowcipy żydowskie. A raczej te tzw. żydowskie, bo ich żydowskość polega najczęściej jedynie na tym, że bohaterami są Mośki i Icki albo w najlepszym wypadku cadyk lub rabin. A lubię je głównie dlatego, że zawsze i niezawodnie okazuje się, że identyczne dowcipy występują wszędzie w świecie. Zmieniają się imiona bohaterów, wyznania i okoliczności nie zmienia się sens. Są to po prostu dowcipy zawierające powszechnie akceptowaną mądrość ludową, która jak widać przypisywana jest w Polsce zdroworozsądkowym Żydom jako ich cecha szczególna. 
Kiedy bohaterem jest rabin może wygłaszać mądrości, których polskiemu księdzu wkładać w usta nie wypada. Wkładamy więc rabinowi, chociaż gdzieś indziej w świecie identyczne mądrości może wypowiadać pop, pastor, szaman, lama czy inny kapłan. 
Ten przydługi wstęp tylko po to aby nadać ekumeniczny wymiar radzie pewnego rabina (czytaj księdza, popa, imana, itd.), do którego zgłosił się lokalny hazardzista. - Rabe, nie wiem co mnie podkusiło, pijany byłem i założyłem się o duże pieniądze, że stojąc na jednej nodze opowiem całą Torę (Biblię, Koran, itd.). Ratuj Rabe, co robić? Może jakieś krótkie streszczenie? 
Rabe nie musiał się długo zastanawiać i odpowiedział - "cała mądrość świętej księgi zawiera się w zdaniu "nie rób innemu, co Tobie niemiło" - cała reszta to nieistotne komentarze". 
To proste zdanie tłumaczy sens wszystkich przykazań obowiązujących w każdej religii. Mieszczą się w nim kamienne tablice i karma.
Jak się do tej zasady ma blokowanie setek pojazdów i tysięcy ludzi w korkach bo ... kochający Boga ale nie  bliźniego udają się w pielgrzymkę aby dać wyraz swojemu umiłowaniu prawdy objawionej?

Jadę drogą nr 50. Od ronda w Górze Kalwarii, przez most i do Karczewa mega korek. Na przedzie auto pilot z napisem "pielgrzymka rowerowa". Za nim pięćdziesiąt rowerzystów, potem 100 aut, potem druga część peletonu - kolejne 30 rowerów, potem znowu 100 aut, potem kilka luźnych grupek maruderów i sekwencja się powtarza. Do tego kolumna aut serwisowych (?) i wreszcie wóz zamykający karawanę pielgrzymów. Wyprzedzić tego nie sposób. Ja miałem podwójne szczęście - jechałem z drugiej strony i mogłem obejrzeć kilka tysięcy sterroryzowanych kierowców i pasażerów, co stało się inspiracją do tego tekstu.
Ich twarze były dalekie od miłości bliźniego. Że Pan Bóg to widział i nie grzmiał ... 
Jakim ludzkim czy boskim prawem organizatorzy tego typu religijnych uniesień - ci wielcy z purpurze i ci mniejsi powiatowi, którzy wytyczyli trasę zabrali tysiącom bliźnich kilka godzin życia? Ktoś jechał na pierwszą randkę, inny do chorych rodziców, jeszcze inny na ważne spotkanie w interesach. Inni po prostu na wakacje po święty spokój. Wszyscy wydali po kilkadziesiąt złotych na benzynę. Nie można było miłości do Pana Boga demonstrować na polnych drogach? 
Lubię rozdział kościoła od państwa. Nie lubię symboli religijnych umieszczanych na siłę w miejscach publicznych wbrew woli mniejszości, która czasem bywa nawet większością ale nie śmie protestować. Ale jeszcze bardziej nie lubię pokazowych akcji Palikota w rodzaju "zdejmowania krzyża". Jego deklarowana i wykrzyczana antyreligijność razi mnie po pierwsze dlatego, że sposób w jaki atakuje on poglądy, wierzenia i światopogląd innych z pewnością jest im niemiły. Po drugie nie wydaje mi się aby od wiszącego krzyża komuś się faktyczna krzywda działa. Jeśli są tacy, którzy potrzebują tego symbolu wszędzie - niech mają, o ile tylko podobne prawo dają innym. Żarty się jednak kończą wtedy gdy ktoś, przekonany, że działa z mandatu Najwyższego każe mi poświęcić kilka godzin życia na tkwienie w bezsensownym korku. Albo zabrania zakupów w określone dni. O istocie religii wyrażonej zasadą " nie czyń drugiemu, co Tobie niemiło" na pewno nie wiedział ksiądz proboszczcz, który umilał życie okolicznym mieszkańcom na warszawskim Ursynowie, a którego instynktownie zilustrował genialny Marek Raczkowski. Nie wiem czy wolno mi zamieścić reprodukcję tego rysunku, ale zaryzykuję.


300 rowerzystów przeżyło uduchowioną wyprawę. Dwa tysiące wk...wionych w korku toczyło pianę z pysków na ten pokaz arogancji i nie liczenia się z ludźmi w imię Miłości Bożej. Jak ulice i mnie na tych ulicach blokuje pan Duda, wk...wia mnie Duda. Jeśli robią to cykliści w imię Pana Jezusa .... a potem są tacy, którzy się dziwią, że Kościół traci autorytet i wiernych. Ja się nie dziwię.