poniedziałek, 18 listopada 2013

Minister Nowak w pętli czasu ...

Sprawa ministra Nowaka jest rozwojowa. Rozrywka jakiej nam dostarcza każe nam spojrzeć przychylniej na jej bohatera. Nie ulega wątpliwości, że minister Nowak jest ofiarą coraz bardziej otaczającej go rzeczywistości. W poprzednich odcinkach a. zapomniał, że wzbogacił się o luksusowy sikor w trakcie urzędowania o czym zapominać nie powinien, b. zapewnił, że przedmiotowy przejaw luksusu otrzymał w prezencie od żony (i teściów), c. przyznał się do drobnej słabostki, bo któż jest wolny od wad, ot lubi z kolegami powymieniać się na zegarki ... Dzyń, dzyń ... Rysiek? Tu Sławek. Rysiu, nie pożyczyłbyś mi tego Hublota na gumowym pasku, bo chcę włożyć gumaki do otwarcia obwodnicy i to jakoś by mi konweniowało, wiesz tu guma i tu guma. Jak chcesz to ja Ci pożyczę złotego Rolexa, będziesz szałowo wyglądać w tych butach ze złotą klamerką, itd. Takie tam męskie pogaduchy. Wreszcie d. dał wyraz swojemu obrzydzeniu do luksusu zaopatrując się w czasomierzy łudząco podobny do oryginalnego ale za to sto razy tańszy no i Chiński. Niska wartość chińskiego zegarka wyklucza wątek korupcyjny. To z pewnością nie Chińczycy obdarowali ministra zegarkiem marki Dosia-skoro-nie-widać-różnicy-to-po-co-przepłacać. Nosić podarek od żony (i teściów) proszę bardzo. Można od biedy pożyczyć od kolegi, ale jak już za własne to góra za sześć paczek. Skromny człowiek, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Najnowsze doniesienia.

1. Okazuje się, że informacja: zegarek dostalem od żony (i teściów) na urodziny wymagała doprecyzowania. Obdarowany dostał od żony (i teściów) nie zegarek a gotówkę na zakup zegarka. Nie od samej żony, bo być może jej aktualne dochody lub co gorsza ich brak, mogłyby zupełnie niepotrzebnie prowokować pytania ze strony służb dociekliwych zawodowo skąd akurat żona wzięła na kosztowny drobiazg. Teściowie są zawsze bezpieczni. Ile by mizernej renty nie mieli, nikt nie będzie kontestował, że przez całe życie mogli do cholery odłożyć na zegarek dla zięcia. 
2. Wścibski prokurator mógłby domagać się wyciągów bankowych, z których wynikałoby kiedy i jak żona (i teściowie) przekazali ministrowi miły prezent w postaci zawsze poręcznej gotówki. Ale tu nasz bohater pokazał, że nie gapa. Takich wyciągów może nie być bo przecież jasno i wiarygodnie idzie wytłumaczyć, że teściowie, jako ludzie starej daty lubią gotówkę trzymać w bieliźniarce i tam gromadzili oszczędności aby w krytycznym momencie wyjąć je i obdarować nimi zięcia. Mucha i nie siada. Nawet poseł Hofman nie będzie tej muchy odganiał, bo wie, że nie każdy musi mieć konto w banku. W Pisie  Cash is the King więc wersja ministra jest żelazna.
3. Nie mogę się doczekać dalszych szcegółów operacji  obdarowywaia. To, że dostał gotówką to jasno wynika z pkt. 2. Ale czy to była jedna koperta? Czy osobna od żony? Ile dała żona a ile teściowie? No i najważniejsze. Skąd wiedzieli ile dać? Poszli i sprawdzili ile zegarek marzeń ministra kosztuje i wyplacilli dokładnie co do zeta? Czy może powiedzieli - Sławku, kup sobie co tam chcesz w przedziale od do, a my Ci potem oddamy? Albo dali więcej z nadzieją na "dostanie reszty"? Albo za mało i minister musiał z ministialnej pensyjki dopłacić? Wiele pytań ciśnie się na usta, ale ufam, że na wszytskie dostaniemy odpowiedź.
4. Dostając od żony (i teściów) gotówkę na prezent minister, okazuje się być w dużym kłopocie. Otóż dopada go częsta wśród prawdziwych mężczyzn przypadłość - nie umie robić zakupów. Wszyscy to znamy, kiedy dzwonimy do żony pytając "jakie to mleko dla bobasa ma być?" albo "jakie te podpaski chciałaś?". Niektórzy nawet przeżyli stres natknięcia się przez żonę na przygotowany specjalnie dla niej prezent w postaci bielizny erotycznej nr 36 podczas gdy małżonka nosi 44 - wszystko z powodu tej banalnej przypadłości - wielu prawdziwych mężczyzn nie umie robić zakupów. W przypadku ministra nawet męskiego zegarka nie umie. Taka sytuacja. Na szczęście od czego ma się przyjaciół. Minister Nowak zwraca się do przyjaciela z przyjacielską prośbą o przyjacielską przysługę. Weź się kopnij do jakiegoś sklepu i kup mi bracie zegarek, bo ja to taki skołowany jestem, że nie wiem czy to w żelaznym, czy na nabiale, no kurde nie wiem. I przyjaciel poszedł.
5. Podobne jak przy żonie (i teściach) tylko odwrotne pytania rodzą się same. Czy przyjaciel kupił dowolny zegarek? Czy minister powiedział mu jaki kupić? Czy minister dał mu kasę na zakupy? Odliczoną? Czy z górką? A może przyjaciel musiał dołożyć ze swoich? A może było tak, że przyjaciel wyłożył swoje czyli technicznie pożyczył ministrowi? Czy tę poźyczkę zgłosili w urzędzie skarbowym? Minister mu oddał? Wierzę, że i na te pytania dostaniemy precyzyjne odpowiedzi.

Trochę wpółczuję ministrowi, że los pozbawił go frajdy dostania zegarka. Sam kiedyś dostalem i wiem jak to fajnie. Niespodzianka, eleganckie etui, moment wręczania ... A tu koperta z kasą, albo może nie daj Boże zwitek owinięty gumką. Łaska boska jeżeli mu jeszcze w dwusetkach dali. Potem też nie lepiej. Każdy chciałby wejść dziarskim krokiem do jubilera, rzucić na ladę kasę i sobie kazać. Ale ministrowi nie dane było nawet to. Szkoda chłopa. Po ludzku szkoda. 

sobota, 16 listopada 2013

Ciężkie czasy ... Jak powiedział żołnierz Armii Czerwonej, zdejmując zegar z wieży kościelnej.

Streszczenie poprzednich odcinków. Kilka miesięcy temu źli ludzie przyczepili się do ministra Nowaka o posiadanie luksusowych zegarków - w domyśle pochodzenia korupcyjnego.
Korupcji na razie nie udowodniono, ale okazało się, że minister winien był owe "luksusowe" zegarki wpisać do deklaracji majątkowej, czego nie uczynił - jak mówi zapomniał. Teraz będzie go ślefził prokurator, a jak już wyśledzi to zamknie, za to niewspisane wsłaśnie. 

1. Najpierw zdziwila mnie kwalifikacja luksusu ze strony walecznych dziennikarzy. "Luksusowy" to zegarek, który miał kosztować 30.000 złotych. Rozumiem, że dla kierowcy autobusu miejskiego lub urzędniczki pocztowej posiadanie zegarka za taką kwotę może się wydawać fanaberią i ekscesem, ale to populizm czystej wody. To nawet nie średnia klasa. Są zegarki po 100.000 złotych w górę i po milionie. 
2.Luksusowy zegarek ministra jest mniej wiecej tak luksusowy jak luksusowa jest limuzyna marki skoda superb. Te absurdalne ceny biorą się stąd, że nikt przy zdrowych zmysłach sobie sam zegarków nie kupuje - służą one głównie do "dawania na prezenty" i mają właśnie kosztować aby być miarą "szacunku" dla obdarowanego.
3. Pewnie zatem i minister taki orezent(y) dostał. I tu już się mi drugie zdziwko pojawia, że taki niby światowy a tu na takie nic się połakomił. Zegar to orezent czysto symboliczny. Chojny darczyńca może i za niego zapłacił 30.000 ale w momencie założenia na szlachetny nadgarstek obdarowanego wart jest już o 40% mniej, żeby potem, w przypadku posiadania jakichkolwiek śladów używania być praktycznie nie sprzedawalnym.
4. Oczywiście o tym wszystkim wiedzą Ci, którzy właśnie detonują bombę, chociaż tutaj minister dał dupy, bo zamiast brnąć w zapewnienie, że miał wpisać ale zapomniał, lepiej gdyby trzymał się wersji "byłem przekonany, że jako przedmiot tracący na wartości w wyniku używania wart jest mniej".
5. Pan rzeczoznawca mógłby sobie nawet wyceniać te cacka, a nawet gdyby mu wyszło to co podobno wyszło, że niby trefny sikor wart jest 17000, to zawsze prawie dwa razy mniej niz 30000 imjuz prawie, prawie tyle co 10000 wiec minister "mógł się pomylić" . To, ile taka "wycena" jest warta wie każdy kto próbował sprzedać w chwili potrzeby "luksusowy zegarek". Mam w rodzinie dwóch pasjonatów czasomierzenia. Obaj mają po kilkanaście cacek. Dużym zaskoczeniem było dla jednego z nich, gdy w chwili potrzeby pomaszerował ze swoim cudem "za 50000" i zaproponowano mu od ręki ... 5000. 
6. Cała ta historia była zatem śmieszna i wygląda z powyższy punktów, że mi ministra nawet lekko żal było. Ale już nie jest. Okazało się ... I tu mnie zlapalo największe zdziwko, że jeden z "zaskarżonych" przez penetrującego reportera czasomierzy ... Usiądźcie, no nie uwierzycie, był ... Chińską podróbką. I tu sorry ale mi się ulało.

7. Minister rządu, który a. Najpierw się tłumaczy, że zapomniał, potem b. że lubi się z kolegą zamieniać, na koniec okazał się .... Uwaga bo będzie grubo ... Kryminalistą. 
Kupowanie i obrót podrabianymi towarami jest kradzieżą. Jeżeli minister Nowak faktycznie nabył sobie podrabiany zegarek to pomijając, że właściwie wiemy już o nim, że na własne życzenie wypozycjonował się wśród panienek kuoujących sobie podrabiane luiwitony lubuteny, bo na prawdziwe je nie stać, ale chcą podkreślić w ten sposób swoją światowość. Gratuluję Panu, panie ministrze klasy. Ale niestety jest to też przestępstwo, a Pan się okazałeś drobnym cwaniacz,kem, który podaje się za kogoś kim nie jest.
8. To nie koniec zdziwienia. Nikt, przynajmnieji na razie nie podjął właśnie tego tematu. To czy wpisał czy nie wpisał, czy pożyczył czy nie, czy wycena taka czy inna to wszystko małe miki w zderzeniu z sytuacją , w której polski minister kradnie własność intelektualną i prawa do znaków towarowych i za to powinien być a. Wyrzucony z roboty, b. Ścigany karnie, ale w Naszym pięknym kraju mamy ocean wyrozumiałości dla takich przestępstw. We Francji pan minister zapłaciłby do 50000 euro za samo posiadanie tej podróbki i ryzykowałby więzienie.
9. Negdyś posłanka Szczypińska miała prawie prawdziwą torebkę Chanel, teraz minister Nowak paraduje z podrabianymi zegarkami. Jedni się słyszę wstydzą narodowców, inni tęczy, a ja wam podpowiem, pogódźcie się i złodziei się wstydźcie, bo jak was złapią na posiadaniu lipnego windowsa to zaplacicie mega grzywnę. Minister chodzi z ukradizonym znakiem towarowym i nikogo to nie rusza? 
To ja się dziwię.

środa, 13 listopada 2013

Wyhoduj sobie łysą pałę

Dzień dobry Państwu ! Witamy na naszej dyskusji poświęconej modnemu ostatnio tematowi "Skąd się biorą rasiści, ksenofoby i łyse pały". Do naszego studia zaprosiliśmy kwiat dziennikarstwa mainstramowego, bo oczywiście nie ma u nas miejsca dla oszołomów i radykałów, a uczestnikami rozmowy będą wyłącznie dziennikarze, redaktorzy i wydawcy o wysokim poziomie ..... Eeeeee .... Moralnym? Etycznym? Inteligencji? .... Eeeeee. Powiedzmy, że wysokim poziomie ogólnym.
Aby nie nudzić naszej kochanej oglądalności, bo nam się przełączy proopnuję od razu stwierdzić, że nie mamy najmniejszego pojęcia skąd to całe brunatne gówno się bierze, bo i skąd mamy wiedzieć i przejdźmy do miłej i lekkiej rozmowy na temat warsztatu zawodowego naszych zaproszonych gości.

Wojciech Poprzeczka, dziennikarz sportowy: w naszej pracy ważne są mocne, męskie słowa. Używamy języka z pola bitwy. Dawno zrezygnowaliśmy z mdłych i sprzecznych z duchem szlachetnej rywalizacji sportowej określeń w rodzaju wygrał, pokonał, wyprzedził, odniósł zwycięstwo, uzyskał dobry wynik, i tym podobnych pierdół. W ich miejsce wprowadzamy z powodzeniem i cieszy nas, że oglądalność i target to kupują, słowa i określenia sprzyjające wychowaniu przez sport. Wykończył, dobił, załatwił, zmiażdżył, itd. Eksperymentujemy też z poszerzeniem słownictwa. Obiecujące są określenia z innych obszarów językowych - narciarka może np. Zdobyć skalp rywalek, drużyna piłkarska może dokonać zbiorowej eutanazji przeciwników. Przeciwnika jest też dobrze ośmieszyć, upokorzyć, skompromitować - w takich określeniach widzimy naszą misję wychowania przez sport. Ubolewaja, że zdarzają się małostkowi krytycy, np. w osobie pseudoblogera Pawła Olbrycha. Korzystając z okazji, bo nie wiem czy można ... Redaktor prowadzący życzliwie kiwa głową, chcialbym wyrazić zdziwienie, że na trybunach są ludzie używający mowy nienawiści i zapewnić, że będziemy konsekwentnie z tym walczyć. Pomruk uznania wśród dyskutantów.


Pięknie powiedziane redaktorze Poprzeczka, a co Pan Panie redaktorze Superfaktu powie nam o Waszych osiągnięciach? 

Robert Skrzywdzony - Superfakt. Lubimy trzymać rękę na pulsie krzywd, których nieustannie doznają nasi rodacy, prześladowani przez światowy spisek, jaki to chyba oczywiste. Np. kiedy jakaś aktoreczka nie dostanie roli w Hollywood, damy duży tytuł Polka nie dostała roli. Nie, że jakaś Weronika Osculati, ale właśnie Polka. Jak Kubica nie podpisał kontraktu to wiadomo, że ... Niemcy nie podpisali kontraktu z Polakiem. Zawsze dobrze sprwdzają się tytuły zwracające w domyśle uwagę czytelnika na unikalność krzywdy jaka dzieje się Polakom. Ubezpieczenia oszukują Polaków. Branża spożywcza truje Polaków. Polacy musza płacić podatki. Czego Polacy się nie dowiedzą? Boeing oczywiście kręci nie Lot-em ale Polakami. Jurorzy nie docenili urody Polki. Itd. Nasz bystry czytelnik szybko rozumie, że inni nie płacą podatków, nie mają zatruć pokarmowych, nie dostają wadliwych samolotów - takie krzywdy tylko dopadają nas i powinno to budzić zdrową i uzasadnioną niechęć do obcego, któren jest zawsze czychający na polskość Polaka i przez to Polak jest stratny.

Redaktor od Głównych Wiadomości - Kamil Rusofob. 
Staramy się trzymać żelaznej zasady Żadnych dobrych wiadomości o ruskich. Ooooops Przperaszam, oczywiście miałem na myśli Rosjan. Zresztą myli mi się bo jak wiadomo tych ruskich jest więcej i mają nawet kilka państw teraz , ale rusek jest rusek. W naszych Faktach i Wiadomościach w ogóle rzadko dajemy niusy ze wschodu, ale jeżeli już to tylko złe. Bezdomne dzieci . Jakaś katastrofa. Zabity dziennikarz. Ewentualnie jakaś głupkowata dykteryjka w rodzaju Upił się jak to ruski i wypadł z okna.  Tam podobno mają jakąś kulturę, jakiś balet, jakiś program kosmiczny, jakieś samoloty robią lepsze niż Lockheed, jakąś medycynę raka, serca i oka ale nasz widz zasługuje tylko na najlepsze więc będziemy go szczuć na ruskiego. Pomagają nam w tym zapraszani do studia politycy wiecznie bredzący o ruskim, który zakręcie kurek z gazem, chociaż, cholera nie wiem dlaczego, ale ten ruski wciąż nam od 50 lat ten gaz pompuje i kurka nie zakręca, ale licho nie śpi.

Redaktorka Elżbieta Patriotyczna-Cmentarna z redakcji publicystycznej. My lubimy pokazywać jak to obcy bezcześci nasze groby. Ukrainiec z czarnym podniebieniem bojkotuje remont mogił  naszych bnohaterów  we Lwowie, Litwin i Bałorusin mu wtórują. Przejmujące reportaże doskonale wkurwiają Polaka Patriotę, szczególnie jeżeli zgrabnie ominiemy temat zaoranych cmentarzy ukraińskich w Bieszczadach, zarośniętych krzakami kwater żydowksich, Niemiec najeźdźca też na wieczne spożywanie liczyć nie może. Czasem jakiegoś ruskiego sołdata farbą poleją, ale nad tym sięmrozwodzić nie będziemy. Udanie wykorzeniamy tezę " Z cudzymi grobami ogólnie nie jest za dobrze" i zastępujemy ją prwdziwszą "Obcy Polskie nekropolie bezcześci" . To tworzy doskonały klimat do zgody i pojednania. 

Pani redaktor z redakcji edukacji historycznej pani Królowa Jadwiga, oooo przepraszam ... Jadwiga Król. 
Czy dobrze uczymy historii ? Bardzo dobrze. Od małego uczymy nasze dzieci, że Polak wiecznie krzywdzon był, zawsze napadany a nigdy nie napadający. Bogato czerpiemy z dorobku filozoficznego Dr. Kalego i uczymy, że jak Pan Ribbentrop z Panem Mołotowem Polskę ciach to be, a jak pół roku wcześniej Pan Beck z Panami Horthym i Hitlerem Czechosłowację zygzyg to cacy. Rozbiory i niewola to wyjątkowy los, który spotkał tylko nas i słusznie domagamy się od wszystkich wokół współczucia i zadość uczynienia .... Niestety czas antenowy jest zbyt krótki, a rok szkolny przeładowany aby zestawić wyjątkowość tego losu z powszechnoscia tego typu losôw. Niech się Polak lubuje w swoim nieszczęściu .... A że Czesi 300 lat pod Niemcami, Słowacy kilkaset pod Węgrami, Bułgarzy pięćset pod Turkami, Finowie kilkaset pod Szwedami, Włosi rozebrali między Austrię i Hiszpańskich Burbonów,  Korea przez Japonię, itd takimi głupotami nie będziemy dzieci karmić. Cierpieli tylko nasi i musi nadejść dzień zapłaty. 


A co na to redakcja ekonomiczna? Redaktor Sprzedawczyk - wiadomo - Żydzi w rządzie sprzedają Polskę za bezcen Niemcowi. Jak w dowcipach z czasów szkoły podstawowej Amerykan, Rusek, Niemiec i Żyd spotykają się aby nas kupić i sprzedać. Badamy jeszcze czym wytłumaczyć tę ich ciągotę aby akurat nas wykupywać, bo mają tyle miejsc na świecie a tu się tylko na nas uwzięli. Przy okazji ... Bo nie wiem czy można , przyzwalający gest prowadzącego, nie zna ktoś z Państwa jakiegoś Amerykana, Żyda czy Ruska aby coś ode mnie kupił? Próbuje sprzedać ale oni w swej perfidii nie odpowiadają na oferty. 

Dziękujemy redaktorom za udział w naszej dyskusji. Już za tydzień kolejna audycja. Zaprosimy redakcję katolicką aby przypomniała, że Pan Jezus był Polakiem i kto go zamordował. Do zobaczenia w naszej stacji. 




poniedziałek, 4 listopada 2013

Hubert specjalnej troski

Po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy kupiłem Newsweeka. Jak doczytacie do końca to stanie się jasne dlaczego kiedyś przestałem go kupować i dlaczego nadal nie będę, więc ten jednarozowy akt powrotu trudno nazwać sukcesem wydawniczym, chociaż zapewne redaktor, autorka i wydawca przeżywają chwilę radości, że w sprzedaży im drgnęło, bo pewnie nie ja jeden wrócilem na chwilę.

Na fejsie ktoś zlinkował tekst o Hubercie Urbańskim, odruchowo kliknąłem i obejrzałem łzawy zestaw zdjęć  z podpisami zamieszczony na jakimś pudelku czy innym pomponiku. Lektura zamiast wzruszyć ubawiła mnie do łez, ale dwie godziny później, na stacji beznynowej, w kolejce do kasy, oczom nie wierzyłem, że ten pomponikowy pictorial to był skrót z ... okładkowego hitu magazynu uważającego się za tygodnik opinii, czyli należący do lepszego świata.

1. Teza artykułu jest bardzo prosta. Biedny, skrzywdzony przez los Hubert zasługuje na pochylenie się nad jego ciężkim losem bo dzieje mu się niezasłużona krzywda, więc współczujmy mu. Amen.
2. Argumenty są żelazne. Otóż Hubertowi specjalnej troski wydarzyły się następujące, wyjątkowe, w swojej wyjątkowości potworne zdarzenia i okoliczności. Usiądźcie bo nie uwierzycie. Otóż facetowi lat 47 przydarzyło się coś wyjątkowego, co zasługuje na szczególną atencję i okładka jest w pelni zasłużona, bo dzieją się rzeczy straszne.
a. wyrzucili go z roboty.
b. rzuciła go żona.
c. umarł mu tata.
3. Sami widzicie, że są to zdarzenia bezprecedensowe. Wszyscy mamy proste, łatwe kariery, w których podwyżka goni podwyżkę, the only way is up, i o zwolnieniach, utratach pracy, potrzebie zaczynania od zera, konieczności przekwalifikowania się słyszeliśmy tylko w bajkach o żelaznym wilku, podobno kiedys podczas Wielkiego Kryzysu tak było prawie sto lat temu, ale teraz można tylko piosenkę z kabareciku zanucić "i hopsasa i tralala idziemy przez życie w podskokach i jest po prostu dobrze tak, że tylko nam kłopotów brak", a tu proszę, jak to teraz mówią: taka sytuacja.
4. Człowieka dopadła jawna niesprawiedliwość. Sprawiedliwie to było wtedy kiedy zarabiał pięc razy tyle co premier i prezydent razem wzięci, a teraz się zrobiła taka niesprawiedliwość. To powinno być jakoś uregulowane ustawowo czy co, że Hubert Urbański powinien mieć coraz wyższe dochody a o zwolneiniach zapomnijcie.
5. Żony jak wiadomo nie rzucają, a już na pewno nie Hubertów Urbańskich. Nie znam byłej małżonki naszego bohatera, ale dziwi mnie , że Hubert (aktor z wykształcenia) nie czytał Fredry i Moliera, bo z tej lektury, jeżeli życie go samo nie nauczyło, dowiedziałby się, że w facetach bogatych i "sławnych" jest podobno łatwiej się zakochiwać niż w tych, którym kariera się zwija i nagle mają mniej, stąd też znane zjawisko odkochiwania się. Ale widać ani Hubert Urbańśki ani autorka nie spotkali się z takimi okropnościami, stąd ich słuszne przekonanie, że trzeba się tą potwornością podzielić się ze światem. 
Taki arcyciekawy news - faceta rzuca żona. Klejnot dziennikarstwa.
6. Każda śmierć jest z definicji mało radosna. Wolelibyśmy aby rodzice nam nie umierali. Ale umierają. W dodatku statystycznie najczęściej umierają facetom pod pięćdziesiątkę. Na przykład mnie. Mamusia kiedy miałem lat 44 a Tatuś dwa lata później. Większości moich znajomych podobnie. Wszyscy to przeżywamy, ale większość z nas jakoś powstrzymuje się od kabotyńskiego informowania świata o wyjątkowości swojego bólu i wyjątkowości akurat tej śmierci. Niewykluczone, że małżonka rzucająca naszego bohatera w pkt. 5. miała rację. Facet lat 47 , który odczuwa potrzebę epatowania świata na łamach tygodnika, jak to mu ciężko, że mu tata zmarł, mógł być zdolny do usrania życia kobiecie, która  być może spodziewała się, że jej córki mają za ojca mężczyznę a nie babę. Wzruszający jest wątek rozdartej sosny w osobie bohatera, który musiał odrywać się od szpitalnego łóżka i musiał lecieć do telewizora błaznować. O wy, szarzy zjadacze chleba, coż wy wiecie o cierpieniach Huberta. Kiedy wam umierali rodzice z pewnością braliście pelnoplatne wolne na pół roku, bo przecież nieludzkie i nie do udźwignięcia byłoby gdybyście musieli oprócz pielęgnacji chorego, lub tylko oczekiwania na nieuniknione, chodzić do biura aby w nim z uśmiechem sprzedawać ubezpieczenia, prowadzić szkolenia i konferencję lub tłumaczyć na info linii w call center jak działa pralka. Wam to łatwo, a Hubert cierpi. Nie mówiąc o tym, że Wam, którzy macie 5700 na czysto latwiej opiekować się chorymi rodzicami, niż biednemy Hubertowi, który już wtedy musiał się borykać z dochodami obniżonymi o 30-40 % (jak mówi sam) czyli pewnie musiał oplacać pielęgniarki i taksówki do szpitala z mizernych kilkudziesięciu tysi.
7. Hubert jest też bardzo krytyczny  w stosunku do telewizji i swoich byłych kolegów. Znamienne, że nie znane nam są jego utrzymane w tym samym tonie wypowiedzi z czasów gdy zera nie mieścily mu się w PIT-cie. Wierzymy mu, że do roboty chodził z obrzydzeniem, ale trzeba przyznać, że tu wykształcenie aktorskie się przydało - maskował się wspaniale. Nie było łatwo, bo oprócz pracy zawodowej, musiał po godzinach chodzić na rożne gale, odbierać nagrody za te badziewiarskie we własnym przekonaniu osiągnięcia zawodowe ... nic tylko współczuć.
8. Ciepłym akcentem w wywiadzie, dającym nadzieję na odrodzenie się w krynicy prawdy jest jednak uświadomienie sobie przez bohatera, że ... tadam, tadam - był w telewizorze traktowany instrumentalnie, przedmiotowo. Jeszcze gorzej traktowały go tabloidy. Ale dość tego. Teraz może być potraktowany przez tygodnik Newsweek podmiotowo. Nie do końca jest jednak jasne czym różni się w treści i formie wywiad udzielony Newsweekowi od analogicznych doniesień pudelków i pomponików. Może dlatego nie kupuję Newseeka. Bo zawsze lepiej kupować oryginał. Jak chce (firgura retoryczna - bo nie chcę) poczytać o facetach rzuconych przez żony i innych podobnych horrorach to kupie sobie FAKT. I z całym szacunkiem dla Pani redaktor Renaty Kim i Huberta, nic nie przebije Justyny Steczkowskiej, opłakującej w swoim czasie na łamach VIVA odejście tatusia w sesji na cmentarzu (na którym zdaje się nie leży) i to ...w rok po jego odejsciu. 
9. Dla traktowanego przedmiotowo w kolejnych telewizorach Huberta mamy jednak złą wiadomość. Nie jestem przekonany czy orientuje się (bo z przebiegu wywiadu nie wynika, aby byl ogolnie zorientowany - jak to mówilo sie kiedyś, facet ma słaby orient) , że podejmując trud emocjonalnego obnażenia się zagrał wysoko i ... chyba przelicytował. Poskarżył się aby czytelnik mu powspólczuł, ale chyba nie zajarzył, że z punktu widzenia wydawcy tygodnika "opinii" ewoluującego w stronę pudelkowej estetyki, po to się ten wywiad ukazał aby się naród cieszył, że gwiazdorowi podwinęła się noga. Nic tak nie cieszy narodu, jak upadek z wysoka. 
10. Na okładkowym zdjęciu rzuca się w oczy dłoń bohatera z wytatuowanymi literami DSKM. Nie trzeba Sherlocka Holmesa aby domyślić sie, że to pierwsze litery imion jego córek. Wytatuowane zapewne jako dowód miłości. Wydaje mi się, że zamiast, niech będzie, że obok tatuaży, córki spodziewają się od swoich ojców aby nie pajacowali i byli mężczyznami kiedy przychodzi czas próby. Wszystko co Hubert dał z siebie wyciągnąc (ale chyba go nie torturowali) jest w tym wywiadzie żenujące i kabotyńskie. Może z wyjątkiem słów o córkach, ale miejmy nadzieję, że akurat one tego wywiadu nie przeczytają. Tatuś na własne życzenie dołaczył kalibrem swojej osobowości do Michała "tydzień bez sushi" Figurskiego, Jana   "Niemcy mnie biją" Rokity i wspomnianej Steczkoskiej w wersji funeralnej. 
11. Tekst dedykuje z podziękowaniem mojemu przyjacielowi Pawłowi Kowalewskiemu, który "użalił się" kiedyś nade mną. Syn leciał na atrakcyjne i umówmy się nietanie wakacje do dalekiego kraju. Samolotem. Stracił połączenie. Linie lotnicze zalatwily mu nocleg w mieście przesiadki - Mediolanie. Z kolacją i dowozem. Nieświadomy własnej śmieszności podzieliłem się na jakimś przyjęciu, w szerszym gronie opisem powyzszej sytuacji. Paweł wysłuchał mnie do końca i z kamienną miną poradził abym koniecznie skontaktował się z FAKTEM, bo oni lubią takie straszne historie, chętnie wydrukują i niech naród mi powspółczuje. Jakie to straszne wydarzenie mnie spotkało i moje biedne 22 letnie dziecko. Otóż lecąc na wakacje do Argentyny aby sobie bidulek w polo pograć, musiał biedactwo 12 godzin w jakimś gównianym **** hotelu spędzić. Taki koszmar. Na szczeście miałem przyjaciela, który mi powiedział człowieku ochłoń. Hubert chyba nie ma przyjaciół. 
P.S. Aby wywiad był taki bardziej fajny, wiecie - taki nowoczesny - Hubert używa, a Pani redaktor podchwytuje piękne słowo "pierdolnęło". Hubert jest aktorem więc wie, że dobrzy aktorzy chętnie rozbierają się na ekranie "jeżeli jest tu usprawiedliwione scenariuszem". Tutaj okolicznośći jak najbardziej usprawiedliwiają wzbogacenie form wyrazu. Chyba kogoś popierdolilo. No to się teraz zdziwiłem