czwartek, 22 sierpnia 2013

Molier by tego nie wymyslil, chociaz ... Może?

Szkoda mi Macieja Stuhra. Ale Fibaka też mi było szkoda. I senatora Piesiewicza. I następnych też mi będzie szkoda. A pojawią się niezawodnie. Mnie nie zdziwi ani to, że się pojawią, ani to, że media ich dopadną, zaszczują, przejadą walcem, obsmarują błotem, przeżują i wyplują. Słabsi wpadną w depresję i odpadną. Silniejsi, których to co ich nie zabije - wzmocni, podniosą się, otrzepią, wyliżą rany i ochoczo pognają ku swym kolejnym, a może tym samym oprawcom krzycząc ... męcz mnie, dręcz mnie, butem, knutem, tratuj, katuj, ja przebaczę wszystko Ci jak bratu. I znowu. I od nowa.

Dziwi mnie natomiast, że Maciej Stuhr wygląda na zdziwionego. Przecież reguly gry zna, a przynajmniej powinien bo to i klasyka gatunku: wiele komedii Moliera ma za bohatera rogacza i wcale nie ma racji Tomasz Lis wzruszający się nad losem obsmarowanych Macieja i Samanty, że to nienawiść kieruje jego kolegami z prasy. Ludzie lubili śmiać się z rogaczy na długo zanim wymyślono prasę, telewizję i haterów. Taki dyżurny temat. Podobnie jak zawsze śmieszy facet przebrany za babę. To akurat Maciej Stuhr powinien udźwignąć.

Tomasz Lis, którego akurat znam (niespecjalnie blisko, ale zawsze), cenię za profesjonalizm i w porywach nawet lubię, w tej akurat sprawie ma niespecjlalne prawo do zabierania głosu i błądzi. Po pierwsze dlatego, że jest takim samym dziennikarzem jak jego koledzy po piórze, których ma za gorszych od siebie, po drugie dlatego, że jest takim samym celebrytą (cóż za ohydne słowo) jak Maciej Stuhr. 
Niezależnie od winiety, czy to TVN, czy to TVP, czy to pudelek - wszystkie tytuły są pełne programów Uwaga! i im podobnych, gdzie włazi się ludziom w życie i tygodniami, miesiącami, walcuje bohaterów masowej wyobraźni. Z tą różnicą, że Mamamałejmadzi dostała angaż jedynie na szwarccharakter, podczas gdy znani i lubiani za co innego, tacy jak np. Maciej Stuhr ale i Tomasz Lis muszą się liczyć z tym, że publicznie zostaną obnażone ich oba pierwiastki ying i yang. 
Nie wiem który jest który, ale tak już świat jest ułozony, że szuka wiecznie równowagi (MMM jest wyjątkiem) i ani Tomasz Lis, ani Maciej Stuhr nie mogą liczyć na to - źle by to świadczyło o ich inteligencji, że na okładkach i w portalach będą występować wyłacznie i niezmiennie jako Najpiękniejsi, zdobywcy różgali, wiktorowie i dyżurni przystojniacy. Tomek zresztą chyba pamięta, że jak się z Kingą Rusin pięknie różnił w poglądach na przebieg rozwodu to też jakoś go ubodło, że ci inni, gorsi dziennikarze ganiali za nim po krzakach, więc ból zna.
Zatem jeżeli ktoś - tym razem trafiło na Stuhra zakłada, że status gwiazdy ma jedynie jasne strony, jest do bólu naiwny. Te ciemne można minimalizować, bronić się przed nimi mniej lub bardziej udanie, ale uniknąć się ich nie da. I znowu myli się Tomasz Lis twierdząc, że jedynym paliwem napędzającym "dziennikarzy" tropiących prywatność i zawartość kubłów na śmieci jest zawiść i zazdrość. Ten wyrafinowany mechanizm być może działa wciąż w relacjach aktor-krytyk, gdzie jak wiadomo, ten drugi leczy swoje frustracje bycia nikim w sztuce, którą ukochał, wylewaniem pomyj na znienawidzonego zdobywcę festiwalowych laurów, ale to jednak inna liga. Tutaj chodzi o coś innego. "Dziennikarz" tabloidu jest uosobieniem głosu ludu, który to lud naprawdę daleki jest od zazdroszczenia talentu aktorskiego, scenicznego, czy innego tam. Wybacza również wyższy standard życia, chociaż nie lubi ostentacji. Wkurwia natomiast lud do białości przemądrzalość celebrytów, którzy sami siebie przemadrzalych nie wymyślili - pomocną dłoń wyciągnęli, a raczej pocałunek śmierci złożyli na ich czole ... tak, tak Twoi koledzy "dziennikarze", redaktorzy, prowadzący i Ty sam Tomku, wpadając na genialny w swej prostocie pomysł, że o niebo lepiej szeregowych fachowców wypadają w okienku telewizora i na błyszczących stronach magazynów znani i lubiani pytani o wszystko, nawet jeżeli na temat wszystkiego mają pojęcie więcej niż mgliste. Aktorzy przez duże A (jak Stuhr mały i Stuhr duży), aktoreczki, pogodynki, sportowcy, projektanci mody, modelki, prostytutki, które obecnie aspirują do którejś z wyżej wymienionych kategorii i robią karierę w mediach, politycy, laureatki konkursów piękności, prezenterzy telewizyjni, tancerze, choregrafowie, szansonistki, jednym słowem wszyscy wypełniający pasma i szpalty od rana do nocy, od gwiazdki do lata i z powrotem, swoimi wypowiedziami na temat wszystkiego. Nawet zakładając, że są wybitnymi specjalistami w swoich dziedzinach, byłoby zbyt proste rozmawiać z nimi o tym na czym się znają. Nie. Pytać ich będą mniejsze i większe tuzy dziennikarstwa o sens życia we wszystkich jego aspektach. 

To promowane przez media przemądrzalstwo celebrytów kumuluje się w pokłady złości i oczekiwanie, że w końcu im się jednemu z drugim noga podwinie i ... zazwyczaj tak się dzieje. Jest to zjawisko przechodnie, to znaczy wk...ać mnie mogą wypowiedzi Dody, braci Mroczków i Natalii Siwiec, ale jak nie wytrzymam i mi się zacznie ulewać to może akurat trafić na Stuhra. 

Czy można nie zostać celebrytą będąc znanym i dobrym aktorem - okazuje się, że można, ale trzeba chcieć i konsekwentnie odmawiać zostania najpiękniejszym z rożą w zębach, koementującym na bieżąco o co go tylko zapytają. Maciejowi Stuhrowi zabrakło wyobraźni a teraz się w związku z tym obraził, że żona urządziła mu brazylijską telenowelę ... no ale jak już ma się na imię Samanta - noblesse oblige. 

1 komentarz: